czwartek, 15 lutego 2018

29. Sekta.

Z tą skręconą nogą czynności codziennie miałam ograniczone. Pozostało mi jeszcze najtrudniejsze ... wytłumaczenie Jaskowskiej jak do tego doszło. Miałam kilka pomysłów, ale jeden chyba był najbardziej sensowny, bo przecież nie powiem, że spadłam z łóżka jak kochaliśmy się z Mikołajem przecież to byłby wstyd, śmiech i docinki kolegów z pracy przez conajmniej miesiąc. Już się pytali, ale za każdym razem Mikołaj ich przeganiał jakąś cięta ripostą. No cóż jak pech to pech, ale przynajmniej było wspaniale i najchętniej bym to powtórzyła, ale może bez tego przypału z nogą.
-Witamy naszych nowożeńców - weszła do sali zadowolona Jaskowska chyba nie dostrzegła jeszcze mojej kontuzji.
- Jak tam w Zakopanem ? - popatrzyła radosnym spojrzeniem.
- Świetnie tylko były drobne komplikacje - wtrącił Mikołaj patrząc na mnie z uśmiechem.
- Dobra przejdźmy do rzeczy - rozpoczęła formalności związane z kolejnym dniem pracy, a zaraz po odprawie udaliśmy się do jej pokoju.
- Karolina ty chcesz z tą nogą pełnić normalną służbę?- zapytała Jaskowska patrząc raz na mnie raz na Mikołaja.
- Pani komendant no chyba jasne, że nie - mówiłam niepewnie.
- A możesz mi powiedzieć co tak naprawdę się stało?- obawiałam się tego pytania.
- Yyy potchnęłam się na skarpie i skręciłam kostkę - popatrzyłam na Mikołaja powstrzymując się od śmiechu.
- To nie użyliście za bardzo tej podróży poślubnej- odparła trochę zmieszana chyba nie wiedziała o co nam chodzi.
- No niestety pół dnia przesiedzieliśmy w szpitalu w kolejce - wtrącił Mikołaj.
- Współczuję - odparła Jaskowska wzruszając ramionami.
- A potem musieliśmy siedzieć w hotelu cały czas- mówił patrząc na mnie takim wzrokiem jak wtedy w hotelu.
- No niestety, ale na nudę nie mogliśmy narzekać- odparłam uciekając wzrokiem przed nim.
- Dobra Mikołaj uciekaj na służbę, a ty Karolina może weź urlop ? - zaproponowała już wtedy wiedziałam, że to koniec tej rozmowy.
 - No dobra muszę załatwić trochę spraw na mieście - przystałam na tą propozycję w końcu mama chciała się ze mną spotkać, bo podobno Ewka ma jakieś problemy.
Tak jak zaplanowałam pojechałam do rodziców. Już na wejściu wiedziałam, że coś jest nie tak, że rodzice są jacyś dziwni, nieobecni. Nawet nie zwrócili uwagi na to, że mam skręconą nogę tylko odrazu przeszli do konkretów.
- Karolina mamy podejrzenie, że Ewa ma jakieś problemy - powiedziała przerażona mama.
 - Skąd te podejrzenia ? - zapytałam uważnie patrząc na nich.
- Ostanio zachowuje się jakoś inaczej znaleźliśmy nawet u niej jakieś dziwne zaproszenia na spotkania - już gdzieś widziałam takie zaproszenia w tamtym momencie nie mogłam sobie przypomnieć, ale po chwili wszystko stało się jasne jednak postanowiłam ich narazie nie informować, bo napewno dostaliby jakiegoś ataku paniki, a szczególnie mama.
 - Sama zobacz - wtrącił ojciec.
- Spróbuję się czegoś dowiedzieć - ledwo to z siebie wydusiłam wiedziałam, że będzie ciężko dobrać się im do dupy, ale wiem jedno nie odpuszczę za żadne skarby. Wyszłam od rodziców z głową pełną myśli. Nie chciałam korzystać z niczyjej pomocy w końcu sprawa dotyczyła mojej rodziny czyli spraw bardzo prywatnych. Wróciłam do domu tam już czekał na mnie Mikołaj nawet przed nim chciałam udawać, że wszystko jest w porządku wiedziałam, że będzie ciężko, bo on się szybko domyśla więc próbowałam robić wszystko, żeby się nie zorientował. Pare razy próbował zagaić do rozmowy, ale zawsze coś nam przerywało to Kubuś coś chciał, to telefon zadzwonił i tak jakoś unikaliśmy tej niezręcznej rozmowy. Jednak Mikołaj podczas kolacji podjął kolejną próbę wyciągnięcia czegokolwiek ze mnie.
- Kochanie wszystko dobrze ? - zapytał patrząc mi prosto w oczy.
- Co ? Tak, tak - nie mogłam przestać myśleć o Ewce,w co ona się znowu wpakowała... Ostatnio jej pomysły nie kończą się niczym dobrym, a teraz wszystko wskazywało, że będzie jeszcze gorzej niż poprzednio.
- Skoro tak mówisz to nie drąże - przytulił mnie i pocałował w czubek głowy. Odpuścił, bo ufał mi, wiedział, że jakby się coś działo to bym mu o tym powiedziała. No przyznam szczerze, że źle się czułam okłamując go, ale nie mam innego wyjścia.
- Rodzice mają jakieś problemy, ale myślę, że sami sobie dadzą radę - chciałam mu o wszystkim powiedzieć, ale nie mogłam, nie teraz przecież jakby się o tym dowiedział napewno by mi nie pozwolił działać.
- A ty pewnie się martwisz - delikatnie się do mnie uśmiechnął.
- Nie nie ma o co. Muszę iść do Kubusia - zmieniałam temat jednak on miał inne plany. 
- W sumie ten stabilizator na nodze dodaje ci seksowności - Mikołaj chyba miał chęć na czułości, ale mi wcale do tego spieszno nie było. Cały czas myślami byłam przy Ewie, rodzicach i tej sprawie. Miałam wrażenie, że rodzice mają do mnie żal, że tak długo mi schodzi zbieranie materiałów dowodowych.Największą przeszkodą była ta zwichnięta noga. Musiałam poczekać jeszcze z dwa tygodnie, żeby pozbyć się tego cholerstwa. W tym czasie zbierałam dowody w inny sposób. Dowiedziałam się, że ci ludzie doprowadzili wiele osób do załamań psychicznych, a nawet do samobójstwa, a także działają bardzo drastycznie więc trzeba uważać i to bardzo.Kiedy zobaczyłam zdjecia tych typów dotarło do mnie, że łatwo nie będzie ich dopaść i postawić przed sądem. Minęło trochę czasu, aż wreszcie miało odbyć się spotkanie, a ja w końcu wyleczyłam nogę, dlatego swobodnie mogłam iść zobaczyć o co chodzi. Jednak przed tym dostałam dramatyczny telefon od mamy bardzo mnie to dobiło, a zarazem zmotywowało, żeby za wszelką cenę zmieścić się na tych, którzy do tego doprowadzili.
 - Halo - usłyszałam tylko płacz w słuchawce już wtedy miałam pewność, że coś się stało, ale tego się nie spodziewałam.
- Ewcia ona...ona chciała popełnić samobójstwo- zapłakana mama ledwo skleiła to zdanie.
- Co ?! - zapytałam z wrażenia, aż odjęło mi mowę nawet nie widziałam kiedy mama się rozłączyła. Wtedy stało się wszystko jasne. Pozostało mi tylko jedno iść na spotkanie z nimi. Bałam się, ale dla swojej rodziny zrobię wszystko. Pojechałam na miejsce spotkania był to jakiś stary opuszczony budynek wyglądał trochę strasznie, ale w pracy nie w takich miejscach się bywało, dlatego ostatni raz popatrzyłam za siebie i pewnym krokiem udałam się w stronę drzwi.
 - A pani to się zgubiła ? -  chciałam jeszcze przed wejściem zorientować się w terenie jednak przypadkiem wpadłam na gościa chyba jakiegoś członka tej sekty.
 - Tak chyba tak - odparłam niepewnie próbując jakoś udawać, że trafiłam tutaj przypadkowo.
 - A mi się inaczej wydaje, że przylazłaś węszyć - złapał mnie za włosy i pociągnął do tyłu w stronę wejścia do bundynku i po chwili byłam już w środku.
-Słucham ?!- byłam przerażona, a jeszcze gorsze przede mną nawet nie spodziewałam się, aż tak drastycznego obrotu spraw.
- Widzieliśmy cię kilka razy tutaj, lepiej dla ciebie jak odrazu się przyznasz po co tutaj przyszłaś- to prawda parę razy podjechałam tam zobaczyć jak to wszystko wygląda, ale nawet przez myśli mi nie przeszło, że oni mogli mnie widzieć.
- No ładnie, ładnie pani policjantka nas odwiedziła - wpadłam przez swoją głupotę. Po jaką cholere ja brałam tą odznakę i akurat teraz mi musiała wypaść z kieszeni. Normalnie maskara...wiedziałam , że będę miała przechlapne.
- O widzisz jeszcze podsłuch sobie założyła. Szalona dziewczyna - goście wydawali się jakby byli pod wpływem jakiś narkotyków, ale to napewno przynajmniej jak dla mnie dobrego nie wskazywało. 
- Oj, a zapowiadało się tak pięknie no cóż nie pozostawiasz nam wyboru- powiedział jeden z bandytów ciągnąc mnie za ręke po tej obskurnej hali do jakiegoś pomieszczenia . W środku było dziwnie obdrapane ściany i wskazyło to na miejsce spotkań tej sekty wszedzie były świece i szatańskie znaki. Zamknęłam oczy miałam dziwne wrażenie, że zaraz z kieszeni wyciągnie pistolet i poprostu mnie zabije. Miałam przed oczami Kubusia i Mikołaja, którzy tak bardzo płaczą, Mikołaj nie wyspany, blady, a Kubuś jak to dziecko za wiele nie rozumie, ale kompletnie rozsypał twardego na codzień nie bojącego się wystrzelić do najgroźniejszego bandyty faceta pytaniem " Kiedy wróci mama ?". Szybko odsunęłam od siebie te myśli nie mogę się poddać, muszę walczyć chociażby dla nich. Po chwili pchnał mnie tak, że przewróciłam się na jeden z materacy .Czułam jak na moich rekach zaciskają się petle lin, którymi jeden z tych bandytów mnie związał .
- To teraz sobie grzecznie tutaj poczekaj, a ja zaraz do ciebie przyjde - powiedział szeptem patrząc na mnie z pogardą.
Trzymali mnie tak mocno, że nie miałam najmniejszych szans na obronę o ucieczce już nie wspomnianając. Miałam ochotę rozbeczeć się, wołać o pomoc, krzyczeć już sama nie wiedziałam co robić. Pogadali o czymś, a potem wrócili szyderczo się śmiejąc.
- Teraz maleńka się zabawimy - wybuchli śmiechem. Ja nie rozumiem takich ludzi, bawi ich czyjeś nieszczęście i pomyśleć, że na świecie jest pełno takich sukinsynów. Wtedy jeden z nich wyciągnął strzykawkę z jakąś substancją, 
- Co ty chcesz zrobić ! - zaczełam krzyczeć i wyrywać się, ale to nic nie dało.
- Dawaj niech posmakuje naszego specjału - powiedział jeden z bandytów, a w jego głosie można było wyczuć, że to sprawiało mu radość   chwilę później poczułam ból i  delikatne  ukłucie. Nawet nie wiedziałam co to jest czułam taką bezradność wtedy pożałowałam, że nikomu nie powiedziałam co planuje. Wiedziałam, że nikt mi nie pomoże, że zostałam z tym zupełnie sama. Mikołaj przyjdzie z pomocą to pewne, ale kiedy...czy w ogóle będzie miał po co... Z minuty na minutę czułam się coraz słabsza nogi się pode mną uginały, kręciło mi się w głowie , czułam się oszołomiona nie wiedziałam gdzie jestem co się ze mna dzieje czułam , że moje ciało staje się bezradne odmawia mi posłuszeństwa chyba to gówno zaczęło działać . W pewnym momencie pociemniało mi przed oczami jedyne co w tym momencie czułam to strach i chyba zemdlałam.

1 komentarz:

  1. Opko jak zawsze super no,ale gdzie jakiś wpierdól :( Ja chce wpierdól :D

    OdpowiedzUsuń